Archiwa blogu
W Wietnamie środkowym I 14 – 18.02.2012
Wietnam; Hoi An, Hue: 14.02.2012 – 18.02.2012
Hoi An: 14.02.2012 – 16.02.2012
Hoi An, miasto krawców położone nad morzem i rzeką Thu Bồn jest bardzo przytulne ze swoją niską zabudową i licznymi lampionami. Jak wiele z miejsc w Wietnamie miasteczko jest wpisane do rejestru zabytków światowego dziedzictwa UNESCO. Na starym mieście spotkaliśmy rodaka, w właściwie jego pomnik. Kazimierz Kwiatkowski uważany jest tu za bohatera, który pomógł uchronić okoliczne zabytki przed wyburzeniem.
Na tych popularnych szlakach nie widać biedy i komunistycznego reżimu, jest tu serwowany raczej miły obrazek uśmiechniętych i zamożnych Wietnamczyków. Hoi An to również obligatoryjny punkt wielu wycieczek i może być momentami zatłoczone, więc warto pojechać rowerem czy skuterem nieco dalej. Nie wiem jak to się stało, ale jadąc na skuterze grzecznie za mężem, nagle go zgubiłam i wylądowałam w szczerym ryżowym polu. Pola piękne, a gdzie mąż? Dopiero po godzinie znalazłam drogę powrotną do miasta, gdzie mąż wiernie czekał;) (Marcin: nie czekał tylko jeździł, szukał i bardzo się denerwował).
Zwiedziliśmy hinduistyczne świątynie Czamów leżące jakieś60 kmod Hoi An. Od IV do XV wieku miejsce to stanowiło sanktuarium religijne tego wielkiego ludu, który ostatecznie został podbity i wcielony do Wietnamu. My Son to takie mniejsze wietnamskie Angkor Wat. Przez ok. półtora tysiąca lat świątynie nie uległy zniszczeniu przez naturę. Jednak człowiekowi wystarczyło zaledwie kilkadziesiąt lat aby doprowadzić je do ruiny. I tak w na początku XX wieku odkryli je na nowo Francuzi i rozkradli co się dało (słowa samych Wietnamczykow, bo w naszym przewodniku o tym nie piszą…), a następnie zbombardowali je Amerykanie w 1969 roku podczas wojny z Wietnamem Północnym. Niestety, aktualnie My Son to bardzo zniszczone ruiny, których zwiedzanie polecamy raczej archeologom i miłośnikom historii Czamów.
Hue: 17.02.2012 – 18.02.2012
Jedynie150 kmna północ od Hoi An mieści się była stolica Wietnamu (dopiero w 1945 Ho Chi Minh przeniósł stolicę do Hanoi). Na nieszczęście dla miasta, znajduje się ono blisko strefy DMZ, która w latach60’i70’XX wieku oddzielała Wietnam Północny od Południowego. Miasto znacznie ucierpiało w tych latach. Przetrwały (też zniszczone) grobowce byłych władców, pagody i ogromna cytadela z purpurowym, zakazanym miastem wewnątrz.
Rzeka, zabudowa nad nią i atmosfera o dziwo przypominają mi polskie Mazury, a w szczególności Giżycko. Może wpływ na to ma pogoda – przez cały czas padał siarczysty deszcz. Kierowcy motorów, skuterów i rowerów przykrywają się płaszczami, pod które chowają się też liczni pasażerowie (często w Wietnamie na jednym skuterze podróżują całe rodziny). Budynki przesiąknięte są wilgocią. W knajpach i hotelach na ścianach i pod sufitami widać grzyby. Nawet z dachu sali tronowej w cytadeli leciała struga wody.
Wieczorem wsiadamy do nocnego autobusu i jedynie po 13-14h będziemy w Hanoi.
- Hoi An
- walentynki w Hoi An 🙂
- tradycyjna kolacja Oli (bez deseru jeszcze)
- plaża w Hoi An. Woda zimniejsza niż na południu, ale do kąpieli się nadawałą
- My Son
- My Son i sprawcy zniszczeń
- nasz hotelowy basen 🙂 Ciężko znaleźć coś w Hoi An bez basenu. I tak nikt się tam nie kąpie.
- Hue – cytadela
- Hue – cytadela
- Hue – cytadela
- Hue
- Hue – w parę osób pod płaszczykiem na motorze