Daily Archives: 2012/05/21

Czy w Limie jest bezpiecznie? I 4 – 7.05.2012

Lima, Peru : 04.05.2012 – 07.05.2012

Teleportowaliśmy się z Australii i po 25 godzinach lotu z przesiadkami w Nowej Zelandii i Chile, dotarliśmy do Peru, zyskując jedną dobę. Wiozący nas z lotniska taksówkarz pytał nas czy w Polsce oficjalnym językiem jest hiszpański. Bardzo się zdziwił, że mamy własny język i uradował na wieść, że Jan Paweł II był Polakiem. Opowiadał, że papież dwukrotnie odwiedził Peru i strasznie go tu wszyscy kochali. Nie wątpimy, widząc wiele krzyży i kościołów wokoło.

Zamieszkaliśmy w dzielnicy Miraflores położonej nad oceanem. Jet lag dał nam się we znaki i chodziliśmy po Limie jak dzieci we mgle. Padnięci, przysnęliśmy na murku w parku Kennedy. Z drzemki wybudził nas policjant, dźgając Marcina w kolano i tłumacząc, że spanie w parku jest surowo zabronione. Na naszym miejscu usiadły psy i ucięły sobie drzemkę. Psów jednak policjant nie przegonił. W tymże parku w sobotę wieczór odbywały się różne pokazy dla mieszkańców Limy: żonglerka, występy grup rockowych, a  na koniec włączono peruwiańską muzyczkę i tłum zaczął łączyć się w pary i tańczyć do lokalnych szlagierów.

Lima, jak każde 9-cio milionowe, głośne miasto, może na dłuższą metę być męcząca, jednak posiada urokliwe zakątki jak park Kennedy, wybrzeże z olbrzymim krzyżem i ciekawe przykłady architektury kolonialnej. W niedzielę jedna z głównych ulic – Arequipa, była wyłączona z ruchu samochodowego i miasto ukazało swoje inne, spokojne oblicze. Mnóstwo rowerzystów, spacerujących, dzieci jedzących lody, po prostu sielsko anielsko.

Poszliśmy w Limie do biura dużego przewoźnika autobusowego by zorientować się w transporcie na dalszych trasach. Obsługuje nas szczery do bólu Peruwiańczyk, pochodzący z Cusco (według niego z Cusco pochodzą najuczciwsi ludzie). Informuje nas, że jego firma jest najdroższa na rynku i podaje adresy konkurencji, trzykrotnie tańszej. Siedzimy tam z dobrą godzinę i Peruwiańczyk proponuje wspólny obiad w jego ulubionej knajpie. Peru posiada 40 odmian ziemniaków więc mnóstwo dań to wariacje na temat ziemniaka.. Próbujemy gotowanych ziemniaków z pikantnym sosem serowym, „palta a la jardinera”-sałatkę na bazie avocado, „chicharón de pascado”- smażoną rybkę w kawałkach i wołowego steka.

– Czy w Peru jest bezpiecznie- zagadujemy naszego peruwiańskiego towarzysza

– Tak, teraz już tak. Czasem zdarzają się kradzieże, tak jak wszędzie. Problem jest z policjantami. Jak złapią oni złodzieja to mówią mu, że nic mu nie zrobią, pod warunkiem, że podzieli się z nimi łupem

– Czy często się trafia na takich złych policjantów?

– Nie, są też dobrzy. Szanse masz 50 na 50.

Muzeum Narodowe Peru mieści się w budynku rodem z czasów PRLu. W środku wystawa dotycząca historii cywilizacji Inków. Nas jednak najbardziej zainteresowała ekspozycja na ostatnim piętrze poświęcona dwudziestoleciu terroru w Peru, jaki miał miejsce w latach 70 i 80 XX wieku. W tym czasie operowały 2 skrajno-lewicowe organizacje – MRTA (Ruch Rewolucyjny imienia Tupaca Amaru) i Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak). Oba ruchy prowadziły szeroko zakrojoną walkę partyzancką ze wszystkimi przeciwnikami rewolucji, w tym również przeciwko sobie nawzajem. Wojna domowa oficjalnie zakończyła się na początku lat 90 XX wieku, a szeregu okrucieństw dopuściły się wszystkie strony konfliktu, włączając w to rządowe siły bezpieczeństwa.

Zwiedzamy centrum miasta- plaza de San Martin, plaza de Armas, załapujemy się na zmianę warty przed pałacem prezydenckim oraz procesje na cześć świętego San Martin de Porros, który opiekował się biednymi. Gdy siadamy na schodach pod Katedrą, zaczepia nas peruwiańska para pytając się czy znamy angielski. Odpowiadamy, że tak. Na to dostajemy litanię pytań dotyczących naszego ulubionego jedzenia, koloru, ulubionego miejsca, coś na kształt pytań, które wpisywało się w podstawówce do pamiętnika. Odkrywamy, że dziewczyna uczy się angielskiego aby zostać przewodnikiem turystycznym i przesiaduje w weekendy wraz z chłopakiem pod katedrą szukając obcokrajowców aby z nimi ćwiczyć.

Pytamy się naszej pary:

– Czy w Limie jest bezpiecznie?

– Tak, bardzo bezpiecznie, miasto patroluje dużo policji. Gorzej jest na obrzeżach miasta.

Żegnamy się więc zadowoleni i ruszamy w drogę powrotną.

– Nie, tamtędy lepiej nie idźcie o tej porze (była 21.00), lepiej idźcie oświetlonymi ulicami, gdzie jest dużo ludzi- krzyczy za nami peruwiańska para.

Po drodze z centrum mija nas paru mniej ciekawych osobników. W końcu docieramy na coś na kształt przystanku. Pytamy pary miejscowych:

– Czy stąd odjeżdża „colectivo” do Miraflores. (wytł. Colectivo to busiki lub taksówki, które zbierają jak najwięcej ludzi, aby za mała opłatą przejechać wyznaczoną lub zaproponowaną przez pasażerów trasę)

– Tak. Musicie wsiąść w ten busik – odpowiadają – My Was nie oszukamy. Jesteśmy katolikami.

To dziwne rozumienie bezpieczeństwa potwierdziliśmy jeszcze z wieloma osobami. Jest bezpiecznie, ale trzeba bardzo uważać…

Reklama